Paweł Chmielewski
("Projektor" - 1/2013)
Praca
nad „Mięsem” kieleckiej formacji – której założyciele występowali jeszcze w
1993 r. jako Lodófka – trwała dwa lata. Muzycy zrezygnowali z eksperymentalnych
brzmień (por.
poprzednie płyty, zwłaszcza źle przyjęte „Guwno”) i cały materiał
nagrali używając starych wzmacniaczy, archaicznych instrumentów. Efekt jest
absurdalny i groteskowy.
Chcąc
zrozumieć klimat muzyki i tekstów zespołu wystarczy zacytować znajdujący się na
okładce opis składu grupy (w najnowszej produkcji pięcioosobowy): Grzegorz
Sobczak – ½ śpiewanie (śpiew chłodny), bębnienie, deklamacje, chichoty,
wandalizm; Tomasz Przepióra – granie na gitarach, sporadyczne śpiewanie
świdrujące, okrzyki, bulgotanie; Marek Wrona – ½ śpiewanie (śpiew ciepły),
granie na basówie, ryczenie, poprawna polszczyzna. Do tego basista Dominik
Bzymek (wyrobienie towarzyskie) i Piotr Fuczyk (perkusja oraz aktualności
polityczne).
Gościnnie
wystąpił w refrenie utworu „Leżę” K.A.S.A. Kasowski. Tekst jest tak zły, że aż
paradoksalnie dobry: Leżę w plenerze/ i sam w to nie wierzę/ bo kocham
wybrzeże, a muzyka naśladuje wakacyjne przeboje nurtu dance. Do tego
m.in. parodia „Scyzoryka” Liroya do kompozycji dziecięcego zespołu Fasolki czy
punkowy z elementami radzieckiego marsza utwór „Co z tą Polską?”.
Słuchając „Mięsa” miałem
wrażenie, że gdyby ktoś chciał pokazać jak wyglądałby koncert mocno podpitej
kapeli weselnej w stylu kamp (celowy i wysmakowany kicz) to osiągnąłby taki
właśnie, porażający efekt.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz