poniedziałek, 25 lipca 2016

Motorpsycho – zabawki jak z wyprzedaży (Motorpsycho „Here Be Monsters”)

Mirosław Krzysztofek
("Projektor" - 2/2016)
Trudno uwierzyć, ale ten zespół nagrywa już od blisko 25 lat. Poprzednie płyty charakteryzowały się, mniej lub bardziej, wyeksponowanym szaleństwem i skłonnością do muzycznych eksperymentów. Ten album jest nieco inny.

Ukłon w stronę wczesnego Pink Floyd to pierwsze, co przychodzi na myśl, podczas słuchania najnowszych kompozycji ekscentrycznych Norwegów. Kto lubi Stevena Wilsona, też nie powinien być rozczarowany. Trochę brakuje psychodelii i zakręconych kompozycji, jakie znamy, chociażby ze znakomitej płyty „Behind the Sun” z 2014 r. Są natomiast piękne harmonie wokalne, snujące się kompozycje nawiązujące do najlepszych momentów wspomnianego Pink Floyd czy Grateful Dead. Płyta ma klimat przełomu lat sześćdziesiątych i siedemdziesiątych. Jest kontynuacją „progresywnego” brzmienia grupy, które poznaliśmy niespełna 6 lat temu.

Motorpsycho to w zasadzie tradycyjne trio składające się z basisty, perkusisty i gitarzysty. Jednak instrumenty klawiszowe odgrywają w ich muzyce ważną rolę. Na ostatnich płytach grają na nich zaprzyjaźnieni norwescy muzycy Ståle Storløkken (Elephant9) i Thomas Henriksen, ten ostatni, na najnowszej produkcji, odpowiedzialny również za brzmienie zespołu. 

„Zabawki”, na których „czarują” muzycy, pochodzą głównie z wyprzedaży starych instrumentów i wzmacniaczy, a przynajmniej tak brzmią. Nie trzeba dodawać, że to w zalewie plastiku sączącego się z rozgłośni radiowych, olbrzymia zaleta. 

Oprócz oryginalnych kompozycji na płycie znalazł się jeden cover utworu „Spin, spin, spin” pochodzącej z 1968 r. kompozycji, którą umieścił na swojej płycie folkowy muzyk Terry Callier. Wersja zaproponowana przez Motorpsycho jest bardziej „psycho” i wokalnie przypomina kapitalne chórki, jakie znamy z nagrań The Byrds, czy Crosby, Stills, Nash and Young. Jest już teledysk do tego utworu i panowie z tej niekonwencjonalnej norweskiej grupy wyglądają w nim jak ich idole w latach siedemdziesiątych.

Komu brakuje szaleństwa, to ma go trochę w utworze I.M.S. najbardziej nawiązującym do wcześniejszych dokonań grupy. Przyjemna płyta dla każdego, kto lubi dobrą muzykę. I słucha płyt w całości. To chyba nie dla każdego.
Motorpsycho „Here Be Monsters” (Rune Grammofon, 2016).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz