Mirosław Krzysztofek
("Projektor" - 6/2014)
Grupa Kayo Dot powstała w 2003 roku po
rozpadzie progresywnej kapeli Maudlin of the Well. Pierwsza płytę nagrali dla
wytwórni Johna Zorna „Tzadik”. To szósty album w dorobku tej trudnej (i
dobrze!) do sklasyfikowania formacji.
Słowo „formacja” jest tutaj jak
najbardziej na miejscu, bo skład, z którym gra multiinstrumentalista i lider
Kayo Dot, Toby Driver, ulegał często zmianie. Nowa płyta zaskakuje przede
wszystkim zupełnie inną stylistyką w porównaniu do znanego z wcześniejszych
albumów awangardowego metalu. Toby Driver i spółka postanowili pisać piosenki.
Brakuje na płycie charakterystycznego dla nich improwizowania, forma i aranżacje
są bardziej uporządkowane. To raczej zaleta niż wada.
Wokalnie zmiana jest jeszcze większa.
Rezygnacja z „growlingu” na rzecz „normalnego” śpiewu okazała się strzałem w
dziesiątkę. Po ubiegłorocznym wydawnictwie „Hubardo” myślałem, że nic mnie w
Kayo Dot nie zaskoczy. Zaskoczyło i to pozytywnie. Muzyka z płyty „Coffins On
Io” nawiązuje do wszystkiego, co lubię w nowej fali i awangardzie lat
osiemdziesiątych i siedemdziesiątych. Każdy utwór zaskakuje zmianą stylistyki,
klimatu, tempa. Od słodkiego popu do eksperymentów znanych z dokonań Pere Ubu.
Słychać echa wczesnego Porcupine Tree, Hawkwind, a nawet Sisters of Mercy z
najlepszego okresu działalności.
Czwarty na płycie utwór „Library
Subterranean” gitary ma z wczesnego Cocteau Twins, do tego rewelacyjny śpiew
Toby'ego Drivera, potem wszystko przechodzi w trans podparty elektroniką a'la
Jean-Michel Jarre, na końcu kolejna zmiana tempa i „klimaty” kojarzące się z
najlepszym okresem grupy Gong. Wszystko jest spójne i tak naprawdę, to jest
brzmienie Kayo Dot. Płyta roku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz