Paweł Chmielewski
("Projektor" - 1/2014)
The Doors nie przyjechali uznając, że festiwal będzie
niewypałem (wersja odmienna od ukazanej w filmie Olivera Stone’a), Lennon miał
nie otrzymać wizy od Nixona. Free, Frank Zappa, Johnny Cash nie odpowiedzieli na
zaproszenia. The Moody Blues wybierają koncerty w Europie, Led Zeppelin chcą
być jedyną gwiazdą. Po Iron Butterfly nie przyleciał helikopter.
To lista nieobecnych na festiwalu Woodstock. Od 15
do 18 sierpnia 1969 r. koncertowali natomiast m.in. Janis Joplin, Joan Baez,
Jimi Hendrix, Carlos Santana, The Grateful Dead. Ta lista obecności/
nieobecności wraz z honorariami za koncerty, wykazem zagranych utworów jest
jedną z wielu ciekawostek przywołanych w książce „Woodstock 1969.
Najpiękniejszy weekend XX wieku” Marcina Sitki i Pawła Urbańca (kielczanin, absolwent
dziennikarstwa UMCS), która w elegancki i kompetentny sposób zbiera informacje
o najgłośniejszym festiwalu rockowym ubiegłego stulecia.
Autorzy lapidarnie kreślą tło polityczne, które nie
wymaga zresztą dłuższych opisów, bo o kulturze i sytuacji społecznej w USA
(dzięki bogatej filmografii i literaturze przedmiotu) czytelnicy wiedzą
naprawdę sporo. Fenomen Woodstock znany z licznych rozproszonych artykułów czy
dokumentu Michaela Wadleigha, tu uzupełniony zostaje opisem przygotowań. Ich
część (wraz z malowniczymi kadrami ukazującymi bagniste pola) ukazano w obrazie
Anga Lee „Zdobyć Woodstock” (2009). Książka Sitki i Urbańca uzupełnia i
porządkuje naszą wiedzę.
Najcenniejszym fragmentem publikacji są wywiady z
żyjącymi muzykami i członkami zespołów towarzyszących. Te wypowiedzi to
interesujące glosy do wydarzeń na błotnistej farmie Maxa Yasgura (nomen omen
konserwatysty, który dzięki festiwalowi stał się słynny i dość poważnie
zrewidował swoje poglądy) w Bethel niedaleko Nowego Jorku.
Te krótkie wypowiedzi pokazują nam nie tylko jak
wybiórcza potrafi być ludzka pamięć, ale jak różna jest interpretacja wydarzeń
sprzed 44 lat. Stu Cook, basista Creedence Clearwater Revival wspomina, że tak
naprawdę wszystkie relacje festiwalowe bohaterem zbiorowym uczyniły widownię
taplającą się w błocie, nie zaś muzyków, którym niczego nie brakowało. Johnny
Winter mówi natomiast o koszmarze dojazdu i nocy na worku ze śmieciami w
jakiejś przyczepie. Wielu wspomina gwiazdy (Joplin, Hendrix), zaś Leo Lyons
(basista Ten Years After) twierdzi, że Woodstock to było w zasadzie (poza może
The Who) spotkanie podziemnego, nieznanego świata muzyki. W wywiadach pojawiają
się motywy narkotyków, stosunku do własnej twórczości, wojny w Wietnamie. I
wielu, wielu innych tematów.
Marcin Sitko, Paweł Urbaniec, „Woodstock 1969.
Najpiękniejszy weekend XX wieku”, wstęp Daniel Wyszogrodzki, s. 373,
Wydawnictwo C2, Wrocław 2013.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz