sobota, 23 lipca 2016

Legenda o błocie (Marcin Sitko, Paweł Urbaniec, „Woodstock 1969. Najpiękniejszy weekend XX wieku”)

Paweł Chmielewski
("Projektor" - 1/2014)
The Doors nie przyjechali uznając, że festiwal będzie niewypałem (wersja odmienna od ukazanej w filmie Olivera Stone’a), Lennon miał nie otrzymać wizy od Nixona. Free, Frank Zappa, Johnny Cash nie odpowiedzieli na zaproszenia. The Moody Blues wybierają koncerty w Europie, Led Zeppelin chcą być jedyną gwiazdą. Po Iron Butterfly nie przyleciał helikopter.
To lista nieobecnych na festiwalu Woodstock. Od 15 do 18 sierpnia 1969 r. koncertowali natomiast m.in. Janis Joplin, Joan Baez, Jimi Hendrix, Carlos Santana, The Grateful Dead. Ta lista obecności/ nieobecności wraz z honorariami za koncerty, wykazem zagranych utworów jest jedną z wielu ciekawostek przywołanych w książce „Woodstock 1969. Najpiękniejszy weekend XX wieku” Marcina Sitki i Pawła Urbańca (kielczanin, absolwent dziennikarstwa UMCS), która w elegancki i kompetentny sposób zbiera informacje o najgłośniejszym festiwalu rockowym ubiegłego stulecia.
Autorzy lapidarnie kreślą tło polityczne, które nie wymaga zresztą dłuższych opisów, bo o kulturze i sytuacji społecznej w USA (dzięki bogatej filmografii i literaturze przedmiotu) czytelnicy wiedzą naprawdę sporo. Fenomen Woodstock znany z licznych rozproszonych artykułów czy dokumentu Michaela Wadleigha, tu uzupełniony zostaje opisem przygotowań. Ich część (wraz z malowniczymi kadrami ukazującymi bagniste pola) ukazano w obrazie Anga Lee „Zdobyć Woodstock” (2009). Książka Sitki i Urbańca uzupełnia i porządkuje naszą wiedzę.
Najcenniejszym fragmentem publikacji są wywiady z żyjącymi muzykami i członkami zespołów towarzyszących. Te wypowiedzi to interesujące glosy do wydarzeń na błotnistej farmie Maxa Yasgura (nomen omen konserwatysty, który dzięki festiwalowi stał się słynny i dość poważnie zrewidował swoje poglądy) w Bethel niedaleko Nowego Jorku.
Te krótkie wypowiedzi pokazują nam nie tylko jak wybiórcza potrafi być ludzka pamięć, ale jak różna jest interpretacja wydarzeń sprzed 44 lat. Stu Cook, basista Creedence Clearwater Revival wspomina, że tak naprawdę wszystkie relacje festiwalowe bohaterem zbiorowym uczyniły widownię taplającą się w błocie, nie zaś muzyków, którym niczego nie brakowało. Johnny Winter mówi natomiast o koszmarze dojazdu i nocy na worku ze śmieciami w jakiejś przyczepie. Wielu wspomina gwiazdy (Joplin, Hendrix), zaś Leo Lyons (basista Ten Years After) twierdzi, że Woodstock to było w zasadzie (poza może The Who) spotkanie podziemnego, nieznanego świata muzyki. W wywiadach pojawiają się motywy narkotyków, stosunku do własnej twórczości, wojny w Wietnamie. I wielu, wielu innych tematów.
Marcin Sitko, Paweł Urbaniec, „Woodstock 1969. Najpiękniejszy weekend XX wieku”, wstęp Daniel Wyszogrodzki, s. 373, Wydawnictwo C2, Wrocław 2013.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz