Paweł Chmielewski
("Projektor" - 3/2015)
I dalej: Czy chcesz tego czy nie. Zapamiętaj jedno –
dźwięk grzmiał z kilkunastu okien na każdym kieleckim osiedlu. Liroy (Piotr
Marzec) śpiewał?/ melorecytował dalej: Że o Kielcach, o Kielcach ta
historia/ Mieście pełnym cudów, brudów. Przyjechałem z Krakowa i po kilku
dniach nienawidziłem serdecznie „Scyzoryka”. Tak musi wyglądać piekło –
pomyślałem, a to rodził się polski rap.
Robert Litzy z Acid Drinkers, stwierdził jeszcze w
studio, że taki „utwór o lokalnych sprawach” nigdy nie będzie przebojem.
Grzegorz Skawiński dograł gitarowy riff i „Scyzoryk” stał się pierwszym singlem
hiphopowym zauważonym poza środowiskiem.
Minęło 19 lat (od nagrania) i Narodowe Centrum Kultury
wydaje „Antologię polskiego rapu”. We wstępie – będącym skróconym kompendium
historycznym gatunku w Polsce – Tomasz „CNE” Kleyff stawia tezę, że rap był
najważniejszym i najpełniej wyartykułowanym nurtem sztuki w Polsce po 1989 r.
Znawcy teatru wskazaliby pewnie na realizacje Warlikowskiego, Jarzyny i Klaty,
krytycy literaccy na środowisko „BruLionu” i „brutalistów” („pokolenie porno”)
w polskim dramacie. Hip-hop ma swoją wagę i nie chcę go klasyfikować przez
porównania – czy byłby bliższy autentycznym, ludowym pieśniom dziadowskim z
XVII w., anarchii dadaistów, buntowi wykluczonych z gett wielkomiejskich – na
pewno stara się być antysystemowy i zignorować go jako zjawisko antropologiczne
i kulturowe po prostu się nie da. Antologia powstała w klimacie renesansu nurtu
rap, wywołanego powodzeniem filmu „Jesteś Bogiem” i pokazuje, że poważne
instytucje kultury (centra, uczelnie) zaczynają tworzyć/ rejestrować obraz
nurtów, dotychczas badawczo niedoinwestowanych: rapu, street artu; pewnie
niedługo disco polo itd.
Czytanie antologii zaproponowałbym od „Słownika
terminów” dołączonego do wydawnictwa. Teksty pisali dziennikarze i twórcy
hip-hopu. Dialekt, którym się posługują bywa migotliwy, a rap – tak jak każdy
dość zamknięty gatunek – wytworzył terminologię środowiskową. Mamy w obszernym
leksykonie interesujący i porządkujący wstęp, kilka wywiadów, domykające
publikację rozbudowane sylwetki kilkudziesięciu polskich twórców. Najciekawsza
jest jednak część środkowa – kilkaset wyselekcjonowanych utworów. Waham się
przed użyciem określenia (w stosunku do wielu) literackich, może o poetyce
specyficznej..? Frapujące są przede wszystkim komentarze dodane pod strofami.
Dotyczący „Scyzoryka” przywołałem w prologu artykułu. Te komentarze budują
tkankę opowieści, charakteryzują antologię.
Dla kieleckiego czytelnika (autorzy podają, że bez
mała nad Silnicą narodził się polski rap) ciekawostką mogą być anegdoty o
dinozaurach – Liroyu, Wzgórzu Ya-pa-3, Borixonie i innych. Koterie, sojusze,
obrazy, oskarżenia o zdradę ideałów. Dopiski lepią świat specyficznego kodeksu
i nostalgicznej historii. Odniosłem wrażenie, że raperski świat, którego już
nie ma. W większości skanalizowany przez komercję. Lecz przecież: To, co
mówią w zazdrości, jest nieważne Włodi,/ tak jak to, że ktoś za klopsy graffiti
robi.
Dominika Węcławek, Marcin Flint, Tomasz Kleyff, Andrzej
Cała, Kamil Jaczyński, „Antologia polskiego rapu”, s. 502, Narodowe Centrum
Kultury, Warszawa 2014.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz