Mirosław Krzysztofek
("Projektor" - 3/2015)
Poproszono mnie, abym napisał o swoich ulubionych
okładkach płyt. Zadanie dość trudne, ponieważ szata graficzna albumów, była dla
mnie zawsze sprawą drugorzędną. Najważniejsza jest muzyka. Być może wynika to z
faktu, że jestem plastycznym beztalenciem. Podobnie jest również z moimi
uzdolnieniami, jeśli chodzi o grę na instrumentach, ale to mi nie przeszkadza
oceniać umiejętności grania, śpiewania i komponowania innych.
Ot, taka sprzeczność, ale przecież jakieś tam zmysły mam.
Na szczęście większość ludzi piszących o sztuce ma podobnie. Pogrzebałem trochę
na zakurzonych półkach z moimi płytami kompaktowymi i wybrałem trzy
wydawnictwa, które poza fantastyczną muzyką mają też ciekawą i niebanalną szatę
graficzną.
3 Metry, „Jedli z dołków, pili z dziurek”, Code
records, 1997. Absolutny numer jeden, jeśli
chodzi o polskie wydawnictwa płyt kompaktowych. Płyta od początku do końca
autorska. Zarówno muzycznie, jak i graficznie. Za całość wydawnictwa odpowiada
Bartek Kuźniak basista, wokalista i lider grupy pod nazwą 3 Metry.
Za wykonanie
liter i rysunków odpowiada Grzegorz „Gad”
Gadzinowski. Mój egzemplarz nosi numer 400, każdy był ręcznie numerowany.
Teksty piosenek wydrukowano na szarym papierze toaletowym, okładkę płyty
wykonano z tektury. Muzycznie jest również nowatorsko i dobrze. Poza Bartkiem
Kuźniakiem, Łukaszem Gorewiczem i Gerardem Niemczykiem, w nagraniu płyty wziął
udział gościnnie Tymon Tymański. Materiał nagrano w 100% na żywo. Muzycy grają
(i to jak!) chwilami jak skrzyżowanie Jamesa Blood Ulmera z jego najlepszych
płyt, z zespołem Primus. Kultowe wydawnictwo, które w pełni na tę nazwę zasłużyło.
Talking
Heads, “Once in a Lifetime”, Boxed set, EMI, 2003. Jedna z najbardziej kompletnych i najlepszych
składanek w historii. Każdy szanujący się fan muzyki na najwyższym poziomie
powinien mieć w swojej kolekcji to wydawnictwo.
Najlepsze nagrania
z dyskografii zespołu na trzech krążkach CD. DVD z teledyskami grupy ze złotej
ery muzycznych telewizji. Osiemdziesiąt stron z archiwalnymi zdjęciami,
historią grupy, recenzjami i osobistymi wspomnieniami wszystkich czterech
członków zespołu. Perła pod każdym względem!
Lemon Jelly,
“Lemonjelly.ky”, XL Recordings, 2000. Płyta, którą nabyłem ze względu na niebanalną okładkę.
Wydana w 2000 roku kompilacja trzech EP duetu wykonującego muzykę elektroniczną
ukrywającego się pod nazwą Lemon Jelly. Za całość odpowiadają Fred Deakin i
Nick Franglen.
Jak to bywa z duetami typowo producenckimi mamy tutaj
masę dźwięków pożyczonych od innych wykonawców, jednak wszystkie zapożyczenia
są skrupulatnie opisane na wkładce do płyty. Muzyka ciekawa i po prostu fajna
(nie: cool!), zwłaszcza 15 lat temu.
Dzięki intrygującej okładce odkryłem, że muzyka
elektroniczna, to coś więcej niż Kraftwerk, Tangerine Dream czy Klaus Shulze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz