niedziela, 24 lipca 2016

Niesamowite, trochę inne, trochę dziwne

Mirosław Krzysztofek
("Projektor" - 3/2015)
Poproszono mnie, abym napisał o swoich ulubionych okładkach płyt. Zadanie dość trudne, ponieważ szata graficzna albumów, była dla mnie zawsze sprawą drugorzędną. Najważniejsza jest muzyka. Być może wynika to z faktu, że jestem plastycznym beztalenciem. Podobnie jest również z moimi uzdolnieniami, jeśli chodzi o grę na instrumentach, ale to mi nie przeszkadza oceniać umiejętności grania, śpiewania i komponowania innych.
Ot, taka sprzeczność, ale przecież jakieś tam zmysły mam. Na szczęście większość ludzi piszących o sztuce ma podobnie. Pogrzebałem trochę na zakurzonych półkach z moimi płytami kompaktowymi i wybrałem trzy wydawnictwa, które poza fantastyczną muzyką mają też ciekawą i niebanalną szatę graficzną.
3 Metry, „Jedli z dołków, pili z dziurek”, Code records, 1997. Absolutny numer jeden, jeśli chodzi o polskie wydawnictwa płyt kompaktowych. Płyta od początku do końca autorska. Zarówno muzycznie, jak i graficznie. Za całość wydawnictwa odpowiada Bartek Kuźniak basista, wokalista i lider grupy pod nazwą 3 Metry.
Za wykonanie liter i rysunków odpowiada Grzegorz „Gad” Gadzinowski. Mój egzemplarz nosi numer 400, każdy był ręcznie numerowany. Teksty piosenek wydrukowano na szarym papierze toaletowym, okładkę płyty wykonano z tektury. Muzycznie jest również nowatorsko i dobrze. Poza Bartkiem Kuźniakiem, Łukaszem Gorewiczem i Gerardem Niemczykiem, w nagraniu płyty wziął udział gościnnie Tymon Tymański. Materiał nagrano w 100% na żywo. Muzycy grają (i to jak!) chwilami jak skrzyżowanie Jamesa Blood Ulmera z jego najlepszych płyt, z zespołem Primus. Kultowe wydawnictwo, które w pełni na tę nazwę zasłużyło.
Talking Heads, “Once in a Lifetime”, Boxed set, EMI, 2003. Jedna z najbardziej kompletnych i najlepszych składanek w historii. Każdy szanujący się fan muzyki na najwyższym poziomie powinien mieć w swojej kolekcji to wydawnictwo.
Najlepsze nagrania z dyskografii zespołu na trzech krążkach CD. DVD z teledyskami grupy ze złotej ery muzycznych telewizji. Osiemdziesiąt stron z archiwalnymi zdjęciami, historią grupy, recenzjami i osobistymi wspomnieniami wszystkich czterech członków zespołu. Perła pod każdym względem!
Lemon Jelly, “Lemonjelly.ky”, XL Recordings, 2000. Płyta, którą nabyłem ze względu na niebanalną okładkę. Wydana w 2000 roku kompilacja trzech EP duetu wykonującego muzykę elektroniczną ukrywającego się pod nazwą Lemon Jelly. Za całość odpowiadają Fred Deakin i Nick Franglen.
Jak to bywa z duetami typowo producenckimi mamy tutaj masę dźwięków pożyczonych od innych wykonawców, jednak wszystkie zapożyczenia są skrupulatnie opisane na wkładce do płyty. Muzyka ciekawa i po prostu fajna (nie: cool!), zwłaszcza 15 lat temu.
Dzięki intrygującej okładce odkryłem, że muzyka elektroniczna, to coś więcej niż Kraftwerk, Tangerine Dream czy Klaus Shulze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz