wtorek, 26 lipca 2016

Europejski jazz elektroniczny (Maciej Fortuna Trio, Jazz, Fortuna Records)

Łukasz Rakalski
("Projektor" - 4/2016)
Doświadczamy niezwykłego okresu, w którym wielkie wytwórnie płytowe chwytają się przysłowiowej brzytwy, inwestując ogromne środki w kreowanie kolejnych gwiazd. W tym samym czasie na pierwszy plan powoli wchodzą małe domy wydawnicze, takie jak osławiony już ForTune, które odnajdują wciąż nowych, kreatywnych twórców.

Maciej Fortuna, trębacz, wykładowca z Akademii Muzycznej w Poznaniu jest niezwykłym przykładem artysty, który, mimo iż stanowi spiritus movens przemian na polskim rynku, nie mieści się w żadnej z powyższych kategorii z jego najnowszym albumem, o krótkim, lecz niedwuznacznym tytule „Jazz”.

Myślę, że każdy miłośnik improwizowanych dźwięków potrafi wymienić przynajmniej jednego z mistrzów lat 60., często określanych jako złota era jazzu. Mimo, iż następne trzy dekady upłynęły pod dyktando trzech gigantów: Universal, Sony i Warner, ich dominacja również zmierza ku końcowi, głównie dzięki rozkwitowi Internetu. Do łask wróciły niezależne wytwórnie, które teraz mogą się wyspecjalizować i promować muzykę dla wąskiego grona odbiorców. Oprócz tego, ze zdobyczy technologii korzysta nowy typ muzyka pokroju Macieja Fortuny lub Piotra Schmidta. Muzyka, który jest jednocześnie swoim producentem i wydawcą.

Album „Jazz” to najnowsza z kilkunastu autorskich płyt Macieja, wydanych przez Fortuna Records oraz czwarta z cyklu Maciej Fortuna Trio, zaraz po „Lost Keys”, „Solar Ring”, „At Home”. Jego dość odważna formuła nie uwzględnia żadnego instrumentu harmonicznego. W składzie oprócz trąbki znalazł się kontrabas (Jakub Mielcarek) oraz perkusja (Frank Parker).

Dla kogoś, kto zna doskonale brzmienie trąbki Macieja, jego lekkość i pełne polotu frazy lub słyszał którekolwiek z jego koncertowych wykonań, „Jazz” może być niemałym zaskoczeniem, jeśli nie rozczarowaniem. Utwory takie jak „Żebra żubra”, „Cicha kuna” oparte są o mroczne brzmienia syntezatora, gdzie melodia trąbki stanowi onomatopeiczny, drugi plan. Jest to ciekawy eksperyment, gdzie powtarzające się schematy perkusyjne akompaniują jednej, wpadającej w ucho melodii („Taniec wiewióra”). Instrumentaliści nie szukają wspólnego języka, muzyka sprawia wrażenie skonstruowanej z kolejnych segmentów, przez co moim zdaniem nawiązuje do stylistyki hip-hopowej, a tytuł albumu stanowi „puszczenie oczka” w kierunku słuchacza. W tym kontekście duże wrażenie zrobiła na mnie liryczna interpretacja melodii na kontrabasie w utworze „Homo naledi”.

Dla mnie osobiście album „Jazz” to bardzo ciekawy przypadek, ponieważ jest przykładem starań artystów, by muzyka stała się medium przedstawiającym wartość samą w sobie i niezależną od wielkich wytwórni, czyli w praktyce od gustu większości. Moim zdaniem jest także przykładem tego, że nieograniczona wolność twórcy, który działa samodzielnie na każdym etapie produkcji, może zaowocować eksperymentalnym produktem, który oddziałuje na słuchaczy i ukazuje jego prawdziwe walory w małym stopniu.

Maciej Fortuna Trio, Jazz, Fortuna Records 2016.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz