niedziela, 24 lipca 2016

Wstępniak numer 12

Paweł Chmielewski
("Projektor" - 3/2015)
Do jednego z odcinków Muppet Show pacynki zapraszają Eltona Johna. Wielki Gonzo jest oczarowany jego kolorowym strojem, złotymi okularami, butami na koturnach. Nagle na antenie pojawia się Orzeł Sam i wygłasza płomienną mowę w obronie tradycyjnych wartości w sztuce, w obronie muzyki klasycznej, przywołując jako wzór postać Mozarta.
I oto wchodzi Miś Fazi z portretem. Naiwnie się uśmiecha i pokazuje Samowi, że odnalazł na strychu podobiznę genialnego kompozytora w różowej peruce, z ostrym makijażem i w butach na wysokim obcasie. Unosząc charakterystycznie dziób, obrażony Orzeł wychodzi. Statler i Waldorf jak zwykle złośliwie komentują z loży. Tylko Fazi nie wie o co chodzi. A może to był odcinek z Alicem Cooperem?
Pierwszym muzycznym mistrzem autopromocji był Franz Liszt. Odpowiednio podgrzewał atmosferę wokół swych całonocnych koncernów, prowadził przedsprzedaż biletów, a słuchaczki (odbiorcą muzyki były wtedy głównie kobiety) zbierały jego włosy, obcięte paznokcie, a w specjalnych buteleczkach resztki herbaty, którą wypijał w gustownych filiżankach.
Zupełnie inaczej postępował Chopin. Rzadkie, dla niewielkiego grona osób, recitale miały charakter religijnego święta, arystokratki mdlały, a zdobycie guzika czy pukla włosów pianisty było świadectwem boskiego cudu.
Pół wieku później moda na gwiazdy muzyki była już zjawiskiem powszechnym, komentowanym w mediach i bardzo zmiennym. Po krótkim, szaleńczym uwielbieniu dla Wagnera, „the special one” został Claude Debussy. W fabularyzowanej biografii kompozytora Piere La Mure („Clair de Lune”) – opierając się na doskonałych felietonach autora „Popołudnia Fauna” – pisze: Jego muzyka stała się szykowna i „nowoczesna”. Rozmarzeni młodzieńcy słuchali „Peleasa” z zamkniętymi oczami i twarzą ukrytą w dłoniach. Wzdychano, rozmawiano szeptem i w omdleniu opadano na kanapy. Panie piły ocet, aby zeszczupleć i zdobyć „sylwetkę Melizandy”.
W tym tkwi magiczna siła muzyki.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz